Kuching

Po nocy spędzonej na ekskluzywnym singapurskim lotnisku czekał nas najgorszy lot w moim życiu. Telepało, śmierdziało, a na koniec zużyli kilka butelek dezodorantu na wyperfumowanie kokpitu. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa kiedy zmagalam się z chorobą lokomocyjną.
Wreszcie wylądowaliśmy w stolicy malezyjskiego stanu Sarawak. Spodziewaliśmy się dosyć małej mieściny, gdzie życie płynie raczej spokojnie. Kuching okazało się bardzo rozległym miastem wypełnionym mnóstwem spalin. Po zmroku akcja przenosi się nad przecinającą miejscowość rzekę; rozkwita tam handel, restauracje wypełniają się zapachami, a przy promenadzie zasiadają miejscowi grajkowie. Oczywiście każda z konkurencyjnych grup zaopatrzona jest w bardzo amatorskie nagłośnienie (np. Głośnik wmontowany w oponę), bo najważniejsze żeby było wygodnie i możliwie najgłośniej, jakość to kwestia drugorzędna.
‎Niepozorne placki roti serwowane przez pobliskaą knajpkę okazały się najlepszym śniadaniem jakie zjedliśmy na tym wyjeździe. Kolejną miła niespodzianka była jazda wypożyczonym skuterem.
‎Nieco przerażeni panującymi tu zasadami ruchu drogowego nie byliśmy pewni czy odnajdziemy się w tej nowej sytuacji. W miarę szybko dołączyliśmy do stada szerszeni (nazywamy tak spotykane na każdym kroku skutery) I razem przeciskaliśmy się pomiędzy stojacymi w korku autami.
Wreszcie dotarliśmy do ośrodka, w którym jest szansa spotkania orangutanów. Widzowie wpuszczani są na arenę i w ciszy mogą czekać z nadzieją, że zwierzaki pojawia się w porze karmienia. Nam udało się podejrzeć cztery osobniki. Każdy z nich był zupełnie inny. Jeden wielki i nieforemny, drugi mniejszy‎, ale niesamowicie komiczny, a dwa ostatnie to trzydziestoletnia mama z pięcioletni dzieckiem.
Wreszcie dotarliśmy do ośrodka, w którym jest szansa spotkania orangutanów. Widzowie wpuszczani są na arenę i w ciszy mogą czekać z nadzieją, że zwierzaki pojawia się w porze karmienia. Nam udało się podejrzeć cztery osobniki. Każdy z nich był zupełnie inny. Jeden wielki i nieforemny, drugi mniejszy‎, ale niesamowicie komiczny, a dwa ostatnie to trzydziestoletnia mama z pięcioletni dzieckiem.

Dodaj komentarz