KL #2

Kolejny dzien w KL rozpoczęliśmy od odwiedzenia usytuowanej na wzgórzu chińskiej świątyni Thean Hou. Wszechobecne czerwone lampiony, modlitewne kadzidła i mnóstwo nieco kiczowatych kolorów obudziło w nas potrzebę poznania swojej przyszłości. Podążając za chińskimi wiernymi wylosowaliśmy przeznaczony nam patyczek, na którego końcu ukryty był numer. Liczbie tej odpowiadała szufladka, w jej wnętrzu czekała specjalna wróżba…

Żeby pozostać w klimacie udaliśmy się do Chinatown, które przepełnione jest podrobkami luksusowych marek. Gdzieś w zgiełku ulicznych straganów odnalezliśmy stary meczet w stylu mauretańskim, a tuż obok niego świątynię przynalezącą do ludności indyjskiej wyznającej islam.

Przypadkiem przeszliśmy ulicą, na której muzułmanki zaopatrują się w garderobę. Dla nas każde stoisko wyglądało identycznie. Wreszcie odnalezliśmy malajską dzielnicę Kampung Baru, która jakby utknęła między drapaczami chmur. W rzeczywistości mieszkańcy tradycyjnych drewnianych domków robią wszystko , żeby nie oddać ziemii natarczywym deweloperom.

Ostatnie dwie godziny spędziliśmy w zatłoczonym autobusie. Za oknem lało , a koszmarne korki wymuszały ślimaczą prędkość. Wcisnieci gdzieś między hindusa w różowej koszulce , a chińczyka w złotej czapce cieszylismy się, że operujemy niezrozumiałym dla nich językiem…

 

Jedna myśl na temat “KL #2

  1. No rzeczywiście czerwono. Owoce wygladaja interesująco, mięsko trochę mniej. A w temacie garderoby, to moze zamówilybysmy z Ela jakieś haremki w złote zdobienia, jak Twoja spódniczka, czy raczej chusta. W sobotę na rynku byłybyśmy bez konkurencji?. Pozdrawiam(y) i do jutra.

Dodaj komentarz