Po tych zaledwie kilku godzinach w mieście, jedyne co możemy napisać, to spis pierwszych spostrzeżeń:
1) Ruch uliczny. Jesteśmy największymi sierotami wśród pieszych. Przerastają nas jeżdżące we wszystkich kierunkach i nie zważające na nic pojazdy.
2) “Reklamy sklepowe”. Każdy ze sklepików używa na cały regulator kolumn, z których dudni agresywna muzyka.
3) Street art. Dokładnie jego skala… zdecydowanie do niej nie pasujemy. Jesteśmy jak nieproporcjonalne wielkoludy wycięte w z zupelnie innej przestrzeni.
4) Jedzenie. Aromatyczne, dymiące i intrygujące. Zdecydowanie nieprzereklamowane! Tylko, jak w tym wszystkim się odnaleźć i nie dostać małpiego rozumu.
5) Ubiór. Tutaj ma on znaczenie. Przy jego użyciu ludzie wyrażają swoją przynależność religijną czy etniczną.
6) Klimat. Niesamowicie parny i wilgotny, szczególnie tuż po wyjściu z klimatyzowanych pomieszczeń. Jednak po pewnym czasie organizm przyzwyczaja się do warunków.
7) Poczucie humoru miejscowych. Przykład: podczas grzecznościowej rozmowy w busie, po uzyskaniu informacji o celu naszej podróży ( George Town), Pan Malaj podzielił się z nami swoim żartem; ” Are you George’s family?” … Pan uśmiał się w głos 🙂
Ale super zdjecia!! Czekamy na więcej. Super wpis.